Cień wiatru

Do Barcelony przywiozłam, między innymi, dwie książki. 
Jedną dostałam od wspaniałej ekipy AR’ów z Qiagen na zakończenie współpracy, a drugą od jednej z tych osób, z którymi ciężko było mi się pożegnać. Tą drugą książką, którą zaczęłam czytać jeszcze przed wyjazdem, jest Cień Wiatru. Słyszałam już o niej wcześniej ale nigdy nie miałam okazji przekonać się o jej sile i magii. Historia i bohaterowie osadzeni się właśnie w Barcelonie, z tego też powodu właśnie ta książka została wybrana. Przyznaję, że się cieszę, bo to niesamowite uczucie kojarzyć miejsca, które są tam opisane, spacerując po mieście i wyobrażać sobie je właśnie tak jak, jak mówi o nich autor.

Wczoraj, w Barri Gòtic, siedząc w pobliżu Catedral przy Carrer del Bisbe dotarłam do ostatniej strony.

To jest ten rodzaj czytania kiedy chcesz skończyć jak najszybciej, dowiedzieć się co się wydarzy, bo pali cię chęć poznania historii. Z drugiej strony, w momencie zakończenia, nie wiesz co ze sobą zrobić, bo oczekujesz więcej  i nie możesz uwierzyć, że książka już została przeczytana. Najlepiej byłoby zapomnieć wszystkie wypisane słowa i wracać do nich wciąż i wciąż, za każdym razem czując mrowienie, które równa się pierwszemu czytaniu.

Teraz pozostaje mi tylko spacer po Barcelonie szlakiem głównego bohatera. Czekam więc na wolny dzień żeby móc odszukać cień wiatru.


 ***


Barcelona jest miastem wymagającym. Nie zawsze wyrozumiałym ale zawsze pełnym tajemnic, nieodkrytych uliczek, placów z fontannami i wciąż widocznymi śladami po kulach z czasów guerra civil. Jestem tu prawie trzy tygodnie, więc prawie nic. Jednak już czuję tą dziwną magię, które miasto rozsiewa. Omijając miejsca ściśle turystyczne, zatrzymując się czasem i wsłuchując się w rytm Barcelony, obserwując jak światło tańczy na jesiennych liściach (bo nie tylko palmy tu rosną!) można się zauroczyć stolicą Katalonii... Z czasem okaże się, jaki to typ miłości 😉




Komentarze