Castanyada 2017

Co kraj, to obyczaj. Wieczór 31 października spędziłam w tym roku wyjątkowo, bo obchodziłam pierwszą w moim życiu Castanyadę, święto kasztanów i ognia.
Cel jest prosty, chodzi o to, aby zebrać się w miłym gronie, upiec kasztany i je zjeść :) Poza nimi, na stole można znaleźć słodkie panellets i wino moscatel.

Z polskiej strony zaprezentowałyśmy świeżo przyrządzone racuchy z cukrem pudrem.
Prawdę mówiąc, kasztany nie podbiły mego serca (ani podniebienia). O wiele lepsze okazały się panallets. Możliwe, że jest to też kwestia pogody, na kasztany jeszcze za ciepło ;) Termometry pokazują ok. 20 st, więc w moim odczuciu to bardziej wiosna niż jesień. W ogóle nie czuję listopada i nadchodzącej zimy.

Tak czy inaczej, Castanyada była świetnie spędzonym wieczorem. Pełnym nowych smaków i lepszym "wchłonięciem" Katalonii. Takie doświadczenia dodają mi energii na kolejne tygodnie. Poznaję miasto, kraj, ludzi w najlepszy z możliwych sposobów; przeżywając wspólnie z nimi małe święta, dotykając tradycji i wymieniając się kulturowymi spostrzeżeniami ;)



Castañas asadas

Panellets 




PS

Widzę, że Was tu coraz więcej! 

Zostawcie coś po sobie -  słowo, komentarz.. Może macie jakieś swoje spostrzeżenia lub doświadczenia? Chciałabym wiedzieć kto przeżywa ze mną tą przygodę ;)


Komentarze

  1. Pati, ja chłonę każdy Twój wpis z wypiekami na twarzy (prawie tak jak tatuś Daniel��) i bardzo mocno Ci kibicuję. Pisz jak najczęściej i smakuj to miasto z całej siły���� Edith

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz